osteopatia

ZJAZD I – Osteopatia Parietalna – Miednica i kość krzyżowa

Pierwszy dzień na Akademii

Pierwszy zjazd to zawsze dużo emocji – ekscytacja, stres, radość, niepewność… Od momentu przyjęcia mnie na Akademię nie mogłem doczekać się, kiedy w końcu rozpocznę swoją przygodę z medycyną osteopatyczną. Pierwsze zajęcia miały odbyć się w Poznaniu na ulicy Marcelińskiej 92 – o godzinie 12.00.  I miałem być na nie odpowiednio przygotowany. Okazuje się, bowiem że przed każdym z seminariów będziemy otrzymywać sylabus z zagadnieniami, które mamy przygotować. Są to w większości zagadnienia anatomiczne w nomenklaturze łacińskiej. Na szczęście dzięki wcześniejszej, regularnej nauce anatomii, byłem w stanie szybko przyswoić materiał – co i tak było nie lada wyzwaniem! Pewnie, dlatego, że jestem troszkę perfekcjonistą i nie lubię robić niczego na pół gwizdka.

Dobre pierwsze wrażenie

Po przyjeździe na miejsce zostałem pozytywnie zaskoczony, zarówno ładną okolicą, jak i samym budynkiem. To właśnie w nim, na parterze, mieści się Akademia Osteopatii, gdzie w tygodniu przyjmowani są regularnie pacjenci. Jak się okazało w Akademii po 2-gim roku, odbywają się zajęcia w tzw. klinice osteopatii, gdzie pracujemy z ludźmi z zewnątrz pod czujnym okiem wykładowców (to się nazywa profesjonalizm). Pierwsze wrażenie – zdecydowanie na plus! Mili ludzie, bardzo ładnie przygotowane pomieszczenia oraz sala wykładowa.

Z racji koronawirusa pierwsze planowane spotkanie z osteopatii parietalnej: kręgosłup L-S z Danem Brownem oraz Gwyneth Fadipe zostało odwołane, a w jego miejsce umieszczono w zastępstwie zajęcia z miednicy, które miał poprowadzić dla nas Marcin Sowa D.O.

Na początku przywitał nas jednak sam dyrektor akademii Łukasz Ciesielski D.O, z którym spotkamy się także na zajęciach z integracji osteopatycznej.  Wytłumaczył nam zasady, jakimi kieruje się szkoła oraz to, że Akademia Osteopatii to nie zwykły kurs weekendowy, tylko pełna profesjonalizmu szkoła, w której nie wystarczy przyjechać na zjazd, aby zaliczyć rok czy też dostać się na następny, ale najpierw trzeba wykazać się zaangażowaniem, nie lada wiedzą i przede wszystkim zdać egzamin po każdym roku. A na koniec napisać pracę dyplomową, żeby móc uzyskać tytuł i podpisywać się, jako D.O. czyli dyplomowany osteopata. To właśnie odróżnia Akademię Osteopatii od pseudo weekendowych kursów. Żeby to zrobić trzeba naprawdę solidnie się przygotować i dać z siebie dużo pracy, jak również zagłębić się w samej filozofii i zmienić swoje dotychczasowe podejście do pracy.

Wiedza ma wymiar praktyczny

Po tym miłym akcencie pałeczkę przejął Marcin w towarzystwie asystenta naszej grupy – Karola, który również jest już doświadczonym osteopatą. Spotkanie zaczęło się od wprowadzenia na temat tego, czym jest osteopatia i jakimi prawami się rządzi. Sam prowadzący, również sprawiał bardzo pozytywne wrażenie. Osobiście bardzo lubię słuchać wykładowców z Polski, mam poczucie, że jest z nimi lepszy kontakt, a całość przebiega sprawniej. Podoba mi się także podejście, w którym wykładowca pyta i zachęca do rozmowy, a nie neguje oraz cieszy się, kiedy widzi interakcję. W porównaniu do obecnych studiów to trochę tak, jak gdyby przesiąść się z malucha do ferrari. Od razu wracają chęci do nauki. Nie ma czasu na pierdoły! Cała wiedza ma wymiar praktyczny, dający nam od razu nowe możliwości do pracy, a jednocześnie nie zamyka nas w ramach, lecz pozwala pomału raczkować i samemu odnajdować swój sposób pracy. Tak, więc to nie tylko sucha wiedza, a wręcz przeciwnie, jak podkreślają wykładowcy „ To już macie wiedzieć” – „To już wiecie” =D, więc czas na konkrety (kto nie wie naprawdę ma, co robić w domu).

Konkretne techniki pracy

Pierwsze techniki diagnostyczne i od razu zaskoczenie. Okazuje się, że większość obecnych osób, pomimo delikatnej pracy i tak pracuje za mocno. Na zajęciach wprowadzamy bardzo subtelny ruch, dzięki czemu zaczynamy czuć naprawdę głęboko i precyzyjnie. Jeszcze kilka wskazówek i… WOW! Niby nic, ale czuję się, że zmierzam w tą właściwą stronę. I zaraz ponownie przechodzimy do konkretnych technik pracy w zależności od tego, co zdiagnozowaliśmy u pacjenta. Pomimo, że zajęcia trwają do godz. 19.00, to mam subtelne wrażanie, jakby czas przyśpieszył. Jednak w tym wszystkim udaje znaleźć się przestrzeń, żeby przećwiczyć każdą technikę na spokojnie, a wykładowca oraz asystent starają się maksymalnie pomóc wszystkim w zrozumieniu i poczuciu tego, jakie informacje przekazuje nam ciało osoby, na której praktykujemy.  Wreszcie jest ktoś, komu zależy żeby uczniowie zrobili to, co do nich należy naprawdę dobrze. Czułem się ”zaopiekowany”, a całość była przeprowadzona naprawdę profesjonalnie. Wykładowca przyznał, że są różne spotkania, i że prawdziwe zaskoczenie jeszcze przed nami oraz że jeszcze niejedno mamy do odkrycia. Dzień przebiegł naprawdę pomyślnie! Co prawda, pozostało we mnie jeszcze trochę wątpliwości, czy uda mi się pogodzić dwa tak wymagające kierunki? No cóż, umowa już podpisana, teraz czas stanąć na wysokości zadania! Dobrze, że na studiach mam wsparcie przyjaciół, dzięki czemu łatwiej zorganizować mi pewne rzeczy. Czasem sam się zastanawiam, co sprawia, że mam na to wszystko siły? I dochodzę do wniosku, że to musi być po prostu prawdziwa PASJA – pasja i zamiłowanie do osteopatii oraz motywacja do tego, by pomagać innym w naprawdę profesjonalnym wydaniu. Przede mną zostaje ciekawość, co przyniesie mi następny dzień…

Kolejnego dnia obudziłem się w pełnej gotowości. Szybko dotarłem na zajęcia, już troszkę lepiej orientując się w terenie. Choć to dopiero drugi dzień na akademii, grupa zaczyna się coraz lepiej integrować i czuję, że trafiłem na naprawdę świetnych ludzi o niezwykłych osobowościach. Zaczęliśmy od ekspresowej powtórki na pobudzenie półkul mózgowy. Zaczęło do mnie docierać, co warto połączyć z czym i jak dobrze przeprowadzić diagnostykę, tak, aby sama terapia nie była przypadkowa. Okazało się, że dzień był bardzo intensywny. Od 9 do 19 z małymi przerwami. Ogrom wiedzy i technik – od tych bezpośrednich, po przez pośrednie, zahaczając o manipulacje a kończąc na nasłuchach. Dla każdego coś miłego =D. Naprawdę nie łatwo pozbierać to wszystko w logiczną całość. Trzeba przerobić sporo pacjentów i regularnie praktykować, aby wiedza weszła w krew. Jednak o to właśnie chodzi, aby dobrze poznać podstawy (które wcale nie są takie łatwe) i rozwijać je oraz przekładać na resztę. Przede wszystkim dużo czucia ciała, słuchania i myślenia. Super! Tego właśnie szukałem. Nie lubię bezmyślnych technik. Od zawsze interesowało mnie „dlaczego tak, a nie inaczej?”. Jeżeli wiem, co robię to połowa drogi do sukcesu.

Znowu pozostaje ciekawość, co dalej, co następnego dnia, a z drugiej strony nie mogę się doczekać, aby usiąść na spokojnie i poukładać sobie to wszystko w głowie. Zapomniałbym o najważniejszym, ale to przecież chyba oczywiste… Całość okraszona, jak zwykle sporą ilością anatomii. No, ale przecież to już mamy umieć =p

Osteopatia to naprawdę szeroka wiedza

Następny dzień i kolejna powtórka. Wszystko przebiega, jakby sprawniej. Lepsza orientacja w temacie i lecimy dalej z materiałem… Trochę prostszych technik, a trochę trudniejszych z całkiem innej beczki. Marcin pokazuje nam, że osteopatia to naprawdę szeroka wiedza i jeszcze wiele musimy się nauczyć. Jedyne, co to same kozetki mogłyby być regulowane automatycznie=p Podstawa to ergonomia. Poza tym, nie ma się, do czego przyczepić. Tego dnia wkrada się już lekkie zmęczenie, ale i chęć do tego, żeby teraz to wszystko przyswoić i wprowadzić w życie oraz nadrobić braki wiedzy, by być na bieżąco. Na koniec dowiadujemy się, jak wyglądają egzaminy na koniec roku. Nie ma lekko – jest, co robić. I w sumie to mnie cieszy, bo przynajmniej wiem, że akademii nie kończą ludzie z przypadku. Długo zastanawiałem się nad wyborem szkoły. Moim zdaniem Akademia Osteopatii to najbardziej profesjonalna szkoła w Polsce z najdłuższym stażem i świetną międzynarodową kadrą. Już nie mogę doczekać się następnego zjazdu z semiologii =)…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *